My zdrowe dzieciaki - dziewczynki i chłopaki. Zdrowo się odżywiamy, wesoło śpiewamy. Jeździmy na rowerze i z tatą na skuterze. Energia nas rozpiera jak Szwarcenegera. II. Chociaż na słodycze dziś ochotę mamy. Wiemy, że nam szkodzą. gdy o zęby dbamy. Nie mamy kataru, kaszel nam nie straszny. Bo tyle witamin w jadłospisie naszym. ️ http://instagram.com/dizowskyy ️👍 20 000? 👍👵 GRANNY 3 PC👵SPAWNY GRANNYWiększość przetłumaczona od https://www.youtube.com/watch?v Customisable i love my babcia gifts - t-shirts, posters, mugs, accessories and more from Zazzle. Choose your favourite i love my babcia gift from thousands of available products. My3 - Babcia Acoustic.mp4; Daniela Romo - Todo Todo Todo Original Album Version.mp3; Underworld - Pearl's Girl.flac; Omega - The girl with the pearl's hair.mp3; KILLER IBIZA GWIŹDZINY URODZINY KILLERA 26122018 - SECIKIPL.mp3; 30 Seconds To Mars - 10. A Modern Myth .mp3; Avangarde - Ona Jest Moja Nie Twoja 99ers Fair Play Remix NOWOŚĆ DISCO Terrified to see my parents pass Red carpet and some dress shoes And a pair of slacks I think I might be gettin' sick of wearin' that I need some peace and the 'burbs might be where it's at You know like where them Karens like to they run they errands at I'm on a journey, man, Jerry Jack Got my twin with me like The Parent Trap, there and back 8.4K views, 260 likes, 76 loves, 26 comments, 21 shares, Facebook Watch Videos from Lombard. Życie pod zastaw: A Ty? Jaki pamiętasz tekst swojej babci ? Contextual translation of "pra babcia" into English. Human translations with examples: (), pra, praneg, pra/n3l, cpr (*), grandma, (pra/03a), grandparent, pra — barant. 23K views, 653 likes, 228 loves, 112 comments, 169 shares, Facebook Watch Videos from Mądra Babcia: Z okazji Dnia Łamańcòw językowych przypomniał mi się tekst piosenki, którą brawurowo śpiewał Roman babcia. Full size is 800 × 800 pixels. IMG_20211130_112053 Zmniejsz tekst; Skala szarości; Duży kontrast; Negatyw; Jasne tło; Podkreślone linki; Czytelna Tekst piosenki: 1. Nie wszystkie babcie lubią walczyki, nie wszystkie noszą stare kolczyki, nie wszystkie babcie mają po sto lat, dla niejednej babci wesoły jest świat. Ref: Babcia, babcia to starsza dziewczynka, co kiedyś miała usta jak malinka, Mamę i tatę dawno wychowała, za to w prezencie wnuki dostała, wnuki dostała – to O0DPdE. ąc Za mały ekran 🤷🏻‍♂️ Rozszerz okno swojej przeglądarki, aby zaśpiewać lub nagrać piosenkę Dostosuj przed zapisaniem Wczytywanie… Własne ustawienia efektu Głośność Synchronizacja wokalu Gdy wokal jest niezgrany z muzyką! Tekst piosenki: My3 mamamaje Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Mammaje - wołajmyMammaje - śpiewajmyMammaje - do słońcaMammaje - bez końcaKiedy nuda męczy cięWstawaj z łóżka, obudź sięHasło tej przygody znaszZ nami tańcz, cały świat biedzie naszPodaj dłońZróbmy krokMammaje - wołajmyMammaje - śpiewajmyMammaje - do słońcaMammaje - bez końcaZałóż buty, nowy strójI cudowny uśmiech swójRazem polecimy gdzieMilion gwiazdBliżej nas tylko razPodaj dłońZróbmy krokMammaje - wołajmyMammaje - śpiewajmyMammaje - do słońcaMammaje - bez końcaMammaje - wołajmyMammaje - śpiewajmyMammaje - do słońcaMammaje - bez końcaSwoich marzeń nie bój sięUwierz, wtedy spełnisz jeOtwórz dzisiaj serce sweZ nami tańcz, cały świat biedzie naszPodaj dłońZróbmy krokMammaje - wołajmyMammaje - śpiewajmyMammaje - do słońcaMammaje - bez końca Brak tłumaczenia! Pobierz PDF Słuchaj na YouTube Teledysk Informacje Słowa: brak danych Muzyka: brak danych Rok wydania: brak danych Płyta: brak danych Ostatnio zaśpiewali Inne piosenki my3 (Julia Natka Gefi) (2) 1 2 0 komentarzy Brak komentarzy Tekst piosenki: Mammaje! Wołajmy! Mammaje! Śpiewajmy! Mammaje! Do słońca! (Mammaje...) Bez końca! Kiedy nuda męczy cię Wstawaj z łóżka, obudź się Hasło tej przygody znasz Z nami tańcz, cały świat będzie nasz Podaj dłoń, zróbmy krok Mammaje! Wołajmy! Mammaje! Śpiewajmy! Mammaje! Do słońca! Mammaje! Bez końca! Załóż buty, nowy strój I cudowny uśmiech swój Razem polecimy gdzie Milion gwiazd bliżej nas, tylko raz Podaj dłoń, zróbmy krok Mammaje! Wołajmy! Mammaje! Śpiewajmy! Mammaje! Do słońca! Mammaje! Bez końca! Mammaje! Wołajmy! Mammaje! Śpiewajmy! Mammaje! Do słońca! Mammaje! Bez końca! Swoich marzeń nie bój się Uwierz, wtedy spełnisz je Otwórz dzisiaj serce swe Z nami tańcz, cały świat będzie nasz Podaj dłoń, zróbmy krok Mammaje! Wołajmy! Mammaje! Śpiewajmy! Mammaje! Do słońca! Mammaje! Bez końca! Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki Tekst zawiera treści erotyczne Tekst zawiera zwroty uważane za wulgarne Mrok wieczorny — babcia siwa przy kominku głową kiwa. Nos jak haczyk, okulary, Coś pierdoli babsztyl stary. Snuje bajdy niestworzone, O królewnie Pizdolonie, O trzech braciach jak niewielu, O matuli ich z burdelu, Opowiada stare dzieje… A na dworze wicher wieje. Siądźcie społem panny, smyki, Młodojebce, stare pryki I nadstawcie dobrze uszy! Choć na polu śnieżek prószy. W domu ciepło i wygodnie… Zostaw pan w spokoju spodnie! Bo się wnet zawoła Mamy!… Cyt! Uwaga! Zaczynamy! Za morzami, za rzekami, Za lasami, za górami, Żył przed bardzo wielu laty, Król potężny i bogaty, Dobrotliwy, szczodrobliwy, Lecz niezmiernie rozżalony, Z racji córki, Pizdolony, Która przecie dobra, miła, Lecz… nadmiernie się kurwiła. A dawała bez wyboru I rycerzom, panom dworu, I kucharzom, i stolarzom, Czasem nawet i malarzom! Na leżąco, na stojaka, W dupę, w cycki i na raka. Czy na dworze, czy w salonie, Czy w klozecie, czy na tronie, W każdej chwili, w każdym czasie Wciąż myślała o kutasie. Próżno mówił jej król stary, Że we wszystkim trzeba miary, Nie wypada bowiem pannie Tak się kurwić bezustannie. Na nic się to wszystko zdało, Wciąż jej chuja było mało I na całym króla dworze Nikt chędożyć już nie może. Wszyscy byli rozjebani. Nawet księża, kapelani. Raz ją tak swędziała dupa. Że zgwałciła i biskupa, A gdy ten ją zerżnął marnie — Poszła dawać pod latarnię. Aż z burdelów w całym mieście, Do samego króla wreszcie, Od kurewskiej całej nacji Przyszły kurwy w delegacji. Ta najbardziej rozjebana, Padłszy przed nim na kolana, Z wielkim trudem tłumiąc łkanie Rzecze: „Królu nasz i Panie! Ty panując od lat wielu Ojcem byłeś dla burdelu. Upadają obyczaje! Twoja córka dupy daje! Na ulicy! bez pieniędzy! Przez co wpycha nas do nędzy. Nikt nas dziś już nie pierdoli, Bo darmochę każdy woli! A więc najjaśniejszy panie, Sprawiedliwość niech się stanie!” Król na łzy kurewskie czuły, Kazał dać ze swej szkatuły Każdej kurwie po dukacie, Po czym zamknął się w komnacie. W nocy zaś przywołał swego Astrologa nadwornego, By ten patrząc w gwiezdne szlaki Znalazł wreszcie sposób jaki, By królewnę można było — Dobrowolnie, czy też siłą — Wrócić znów do cnoty granic, A gdy to się nie zda na nic, Niech przynajmniej w swojej sferze Obłapników sobie bierze. Więc astrolog wziąwszy lupę, Zajrzał raz królewnie w dupę, Wielkim cyrklem pizdę zmierzył, Po czym zamknął się w swej wieży. Tak był w pracy pogrążony, Taki przy tym roztargniony, Że szukając prawd na niebie W roztargnieniu srał pod siebie. Kręcił, wiercił teleskopem, Wreszcie wrócił z horoskopem I rzekł: „Smutną wieść, niestety objawiły mi planety, Że królewny nic nie wstrzyma. Na jej szał lekarstwa ni ma! Chyba, że się znajdzie jaki, Tęgi jebak nad jebaki, Który ją tak zerżnie pięknie, Że królewnie picza pęknie! Żywym ogniem się zapali, Na kawałki się rozwali. Wtedy będzie Pizdolona Z czaru swego wyzwolona! I znów stanie się prawiczką Z malusieńską, ciasną piczką.” Król, choć płakał ze zmartwienia, Zamknął córkę do więzienia, By się więcej nie puszczała. Tam codziennie dostawała, Prócz świetnego utrzymania, Tysiąc świec do brandzlowania, Wazeliny beczkę całą… Lecz jej tego było mało. Ciągle płacze, ciągle krzyczy: „To za mało dla mej piczy!” Wszystkim było ogłoszone, Że kto zbawi Pizdolonę, Ten dostanie ją za żonę I podzieli się królestwem, by raz skończyć z tym kurestwem. Więc zjeżdżają się jebacze, Czarodzieje, zaklinacze I rycerze, królewicze, By królewnie zerżnąć piczę! Każdy swoich sił próbuje, Lecz choć tęgie mieli chuje, Na nic się to wszystko zdało, Bo królewnie wciąż za mało. Król, gdy widział co się dzieje, Stracił całkiem już nadzieję, Płakał, martwił się dzień cały Aż mu jaja posiwiały Bo już siwy był na głowie. …A tymczasem heroldowie Wieści dziwne rozgłaszali Coraz dalej, dalej, dalej… Aż dotarły hen daleko, Gdzie za siódmą górą, rzeką, Stała sobie mała chatka, W niej mieszkała stara matka Wraz z synami swymi trzema, Którym równych w świecie nie ma. Każdy dzielny, tęgi, zwinny, ale każdy z nich był inny I w tym nie ma nic dziwnego: Każdy z ojca był innego. Bo w młodości swojej czasie Matka strasznie puszczała się. Była stróżką przy burdelu I kochanków miała wielu. Syn najstarszy miał chuj długi I gruby na kształt maczugi, A po bokach jego były jak postronki - grube żyły, Jakieś sęki, jakieś guzy - Jaja miał jak dwa arbuzy! A że ciągle mu bez mała ta ogromna pyta stała, Chujogromem go nazwano. Pizdoliza nosił miano Syn następny, bo lizanie Stawiał wyżej nad jebanie, I nie było mistrza w świecie, Co prześcignął go w minecie. Cieszą matkę takie dzieci, Lecz niestety — smuci trzeci, Który rodu był zakałą, Bo miał kuśkę całkiem małą, A cieniutką na kształt glizdy I nie palił się do pizdy. Dobrze, gdy z matczynej woli Raz na miesiąc popierdoli. A że mało tak obłapia, Bracia mieli go za gapia. No i matka nawet czasem Nazywała go Głuptasem. Tak im słodko życie idzie, Ani w zbytku, ani w biedzie. Starsze bowiem dwa chłopaki Zarabiali w sposób taki, że pobożne, starsze panie Brały ich na utrzymanie. A i matka, chociaż stara, Też dawała za talara. Tylko trzeci syn - wyskrobek Wypinał się na zarobek. Że nie udał się niewiastom, Dawał dupy pederastom I ku matki wielkiej złości Nie brał nic od swoich gości. Tak im się więc dobrze żyło, I wygodnie, dobrze, miło. Aż dotarła i w ich strony Wieść o losie Pizdolony. Na zarobek więc łakoma woła matka Chujogroma I tak rzecze: „Ty, mój synu Idź! Dokonaj tego czynu! Gdy spierdolisz Pizdolonę, To dostaniesz ją za żonę. Pół królestwa twoim będzie! Tak królewskie brzmi orędzie.” Syn usłuchał rady matki. Zaraz włożył czyste gatki. Wymył chuja - i bez zwłoki Raźno ruszył w świat szeroki. A gdy przybył do stolicy, Zaraz poszedł do ciemnicy Gdzie się świecą, rozkraczona, Brandzlowała Pizdolona. Pyta dębem mu stanęła, Więc się ostro wziął do dzieła I za pierwszym sztosem leci Błyskawicznie drugi, trzeci, Czwarty, piąty — aż nareszcie Wyrżnął sztosów tysiąc dwieście I utracił siłę całą — Lecz królewnie wciąż za mało! Tak był potem osłabiony, Że zleźć nie mógł z Pizdolony, Aż musiały dworskie ciury Ściągnąć go za dupę z dziury, I zanieśli omdlałego, Do szpitala zamkowego. A królewna ciągle krzyczy, Że to mało dla jej piczy! Prędko, prędko baśń się baje, Nie tak prędko kutas staje, Baśń się baje, czas ucieka, Chujogroma matka czeka, W końcu martwić się zaczyna - Że nie widać skurwysyna. Aż ją doszły straszne wieści… Powstrzymując łzy boleści, Pizdoliza do się wzywa I w te słowa się odzywa: — „Bratu, rzecz to nie do wiary, Nie powiodły się zamiary. Kutas zmarniał mu, niestety — Idź więc ty, spróbuj minety!” I Pizdoliz wnet bez zwłoki, Ruszył prędko w świat szeroki. W końcu zaszedł do stolicy. Tam się udał do ciemnicy, Gdzie się świecą, rozkraczona, Brandzlowała Pizdolona. Zaraz ją za piczę łapie I minetę tęgo chlapie. Język jego na kształt węża To się spręża, to rozpręża, To się wije jak sprężyna, W pizdę wwiercać się zaczyna, To po wierzchu, to od środka. Kręci na kształt kołowrotka, To się zwija znów jak fryga, że gdy patrzeć — w oczach miga. Doba tak za dobą mija, On jęzorem wciąż wywija. Lecz z nim także to się stało Że utracił siłę całą. Więc i jego dworskie ciury ściągnęły za dupę z dziury, I wyniosły omdlałego Do szpitala zamkowego. A królewna ciągle krzyczy, Że to mało dla jej piczy! Prędko, prędko baśń się baje, Nie tak prędko kutas staje, Baśń się baje, czas ucieka, Pizdoliza matka czeka, I już martwić się zaczyna — Bo nie widać skurwysyna. W końcu widząc, że nie wraca Myśli: „Na nic moja praca… Biedna dola jest matczyna. Oto już drugiego syna Losy wzięły mi zdradziecko! Jedno mi zostało dziecko, I do tego całkiem głupie”. …Głuptas miał to wszystko w dupie. Raz spokojnie po jedzeniu Chciał pochrapać sobie w cieniu. Coś mu jednak spać nie daje, Coś go ciągle gryzie w jaje. Więc się prędko zrywa z trawy, W portki patrzy się ciekawy, A tu się po jajach szwenda Niby chrabąszcz — wielka menda! Głuptas już rozpinał gacie, By ją zgubić w sublimacie, Gdy wtem menda nieszczęśliwa Ludzkim głosem się odzywa: „Nie zabijaj chłopcze luby! Czemu pragniesz mojej zguby? Menda też stworzenie boże, Że inaczej żyć nie może I że czasem w jajo utnie — Nie gubże jej tak okrutnie!” Głuptas to do serca bierze, Myśli sobie: „Biedne zwierzę, Że mnie utniesz, cóż to złego? Przecież nie zjesz mnie całego, A pocierpieć czasem mogę. Idź więc dalej w swoją drogę!” A tu nagle menda znika I zmienia się w czarownika, Czarownika - czarodzieja, I do swego dobrodzieja, Co się w strachu z miejsca zrywa, W takie słowa się odzywa: — „Że litości miałeś względy Dla bezbronnej, słabej mendy I żeś jej darował życie - Wynagrodzę cię sowicie. Dam ja ci wskazówki pewne, jak spierdolić masz królewnę. Sił twych - mało - tu potrzeba Jest kondona-samojeba, Który ma tę dziwną siłę, Że gdy włożysz na swą żyłę I rozkażesz - on za ciebie sztos za sztosem ciągle jebie Czarodziejską mocą cudną! Ale zdobyć go jest trudno... Dupa strzeże go zaklęta, Na przechodniów wciąż wypięta, Z której mocą złego ducha Ustawicznie ogień bucha. I czy z bliska, czy z daleka, Żarem swoim wszystko spieka. I w tym mocnym, wielkim żarze Dupa się całować każe, Lecz gdy powiesz do niej słowa: - «Niech się ogień w dupie schowa! Sama się pocałuj właśnie!» - Wtedy ogień w dupie zgaśnie. I powoli, z dobrej woli, Kondon zabrać ci pozwoli. Za twą dobroć ja ci mogę, Do tej dupy wskazać drogę. Weź ten kłębek z sobą razem, On ci będzie drogowskazem! Rzuć na ziemię i idź wszędzie, Gdzie się kłębek toczyć będzie. Lecz pamiętaj zawsze święcie Czarodziejskie to zaklęcie!” Tu czarownik, niby mara, Zniknął i rozwiał się jak para. Głuptas wstaje ucieszony, Bierze kłębek, rozbawiony, I nie mówiąc nic nikomu Po kryjomu znika z domu. Prędko, prędko baśń się baje, Nie tak prędko kutas staje. Głuptas idzie, nie ustaje, Coraz nowe mija kraje. Gdy stu granic minął słupy Zaszedł wreszcie aż do dupy, Z której ogień wieczny tryska. A podszedłszy do niej z bliska, Rozżarzonej nad pojęcie, Czarodziejskie swe zaklęcie Głuptas z całej siły wrzaśnie: „Sama się pocałuj właśnie!” Wtedy dupa zawstydzona, Puściła go do kondona. Więc z kondonem, ucieszony, Pędzi wnet do Pizdolony. A gdy przybył do stolicy, Zaraz poszedł do ciemnicy, Gdzie się świecą, rozkraczona, Brandzlowała Pizdolona. Wkłada kondon na kutasa I… O dziwo! U głuptasa Chuj, co zawsze był jak z ciasta, Na olbrzyma się rozrasta! Na sto chujów się rozdziela Każdy gruby, jak ta bela, Każdy twardy, jak ze stali, Każdy długi na sto cali! Wszystkie chuje z całej siły Na królewnę się rzuciły, Każdy się jej w piczę wwierca, Każdy końcem sięga serca, Każdy jej się w piczy grzebie, Każdy jebie, jebie, jebie… Głuptas leży bez wysiłku, Czasem klepnie ją po tyłku, Czasem w cycki pocałuje, A samojeb piczę pruje. Aż królewna Pizdolona Zchędożona, spierdolona, Ze zmęczenia ledwo żywa, Krzyczy: — Cipa się rozrywa! Takie przy tym tarcie było, Aż się w piczy zapaliło. By ugasić pożar ciała, Straż zamkowa przyjechała Z toporami, z bosakami, Sikawkami i kubłami, Słowem — z całym inwentarzem Używanym przy pożarze. I po długiej, ciężkiej pracy Ugasili ją strażacy. Tak została Pizdolona Z czaru swego wybawiona, I znów stała się prawiczką Z malusieńką, ciasną piczką. Głuptas dostał zaś w podziękę Pół królestwa i jej rękę. Król był taki ucieszony, Ze zbawienia Pizdolony, Że pomimo swej starości Kapucyna rżnął z radości, Tak się znowu poczuł młody, Potem zaś wyprawił gody Głuptasowi z Pizdoloną - Mnie na gody zaproszono. Więc jak mówię, też tam byłem. Jadłem, piłem, pierdoliłem, Bawiłem się z nimi społem, Aż zasnąłem gdzieś pod stołem… Tu bajka dobiega końca, Już za oknem patrzeć słońca: Przy kominku babcia siwa Coś mamrocze, głową kiwa Dając dziatwie pouczenia O rozkoszach chędożenia. Których i Wam czytelnicy Autor tej powiastki życzy! ąc Za mały ekran 🤷🏻‍♂️ Rozszerz okno swojej przeglądarki, aby zaśpiewać lub nagrać piosenkę Dostosuj przed zapisaniem Wczytywanie… Własne ustawienia efektu Głośność Synchronizacja wokalu Gdy wokal jest niezgrany z muzyką! Tekst piosenki: Szkolna sympatia my3 Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › DziewiątaWybijeMe serce mocniej bijeW oddali słyszę już ten głosW ciąż czekamA w dłoni telefon znów nie dzwoniCiągle mijamy się,Kiedy wybierzesz mnie ?Ooo ooo ooOoo ooo ooSpojrzyj na mnie chociaż jeden raz !Ooo ooo ooPolecimy razem aż do gwiazdTak bardzo cię lubięCzasami aż się gubięI nie wiem w którą stronę iść ?W ciąż czekamNa snapieAż twoje zdięcie złapie !Ciągle mijamy się,Kiedy wybierzesz mnieOoo ooo ooOoo ooo ooSpojrzyj na mnie chociaż jeden razOoo ooo ooOoo ooo ooPolecimy razem aż do gwiazdHej! hej! hej! hej! hej!Hej! hej! hej! hej! hej!Hej!K Ciągle mijamy się, kiedy wybierzesz mnieOoo ooo ooOoo ooo ooSpojrzyj na mnie chociaż jeden razJeden raz !Ooo ooo ooOoo ooo ooPolecimy razem aż do gwiazdAż do gwiazd !Spojrzyj na mnie chociaż jeden razJeden raz !Tylko raz !Ooo ooo oo x2Polecimy razem aż do gwiazdAż do gwiazd Brak tłumaczenia! Pobierz PDF Słuchaj na YouTube Teledysk Informacje Słowa: brak danych Muzyka: brak danych Rok wydania: brak danych Płyta: brak danych Ostatnio zaśpiewali Inne piosenki my3 (Julia Natka Gefi) (2) 1 2 0 komentarzy Brak komentarzy